sobota, 1 lutego 2014

Rożanki wizyta w metrze...

     Kogokolwiek zapytam, z kimkolwiek rozmawiam, bo przecież rozmów codziennie prowadzę tysiące, o czas i jego relacje z człowiekiem w konfiguracjach różnych, prawie zawsze słyszę, że czas to pieniądz albo najlepszy lekarz, co to rany mu niestraszne, albo, że mija, upływa, ucieka, pędzi, albo że się go nigdy nie ma, bo zawsze go brakuje... Jak to jest z tym czasem - myślę sobie, a w tak zwanym między/czasie  przed oczy moje trafiają dwa zdjęcia z... metra. Metro jak metro - nic ciekawego z zasadzie, bo któż by uwagę na metrze zatrzymał... 
     A jednak... stoję ja sobie na stacji życia i , wsiadając do kolejnego wagonu, który z piskiem i zgrzytem wjechał na tor, zajmując cichutko miejsce w środku i obserwując przepływ czasu właśnie, dostrzegam spokój w pędzącym wagonie, bo przecież on mknie, pędzi do celu wioząc w swoim klimatyzowanym wnętrzu nas, ludzi zajętych własnymi sprawami, myślami, planami na ranek, wieczór, popołudnie, czytających wiadomości we właśnie kupionych gazetach, zatopionych w dźwiękach ze słuchawek płynących... Ludzi nieobecnych, wyłączonych z zewnętrznego świata, w którym właśnie tkwią, obecności swojej nie czując, nie widząc, nie kontenplując... Jeden tylko człowiek, wyrwany z zadumy, dostrzegł, że właśnie życie samo, stojące tuż obok niego w  wagonie metra, robi mu zdjęcie, w kadrze zatrzymując grymas twarzy, zdziwienie niejakie, że się ktoś zatrzymał na człowieku właśnie, nie zaś na pędzie nieobecności tych wszystkich, obecnych tam przecież, ludzi... Spokój, raz jeszcze widzę i słyszę wyraźny spokój ze zdjęcia bijący i gdyby nie to zdziwienie na twarzy człowieka przyłapanego na chwili obecności w czasie, nie byłoby o czym mówić- odległość od stacji do stacji pokonana, efekt zamierzony osiągnięty, a każdy uczestnik podróży u celu się znalazłszy, z odrętwienia się budzi, wagon opuszcza i wędruje do swojego świata, nawet nie zauważając, że życie w każdej chwili robi mu zdjęcia, dokumentuje każdą sekundę, każdy jej ułamek, zatrzymuje te kadry i umieszcza je w gazetach, filmach, sytuacjach codziennych, żeby każdy mógł dostrzec wreszcie, że śpi, nieobecność swoją w obecności paradoksalnie zaznaczając... Ktoś jednak na szczęście się zdziwił, dostrzegłszy świadomą czyjąś obecność, może więc nie będzie mu obojętne, że wagony, mknące do celu w swoim wnętrzu kryją ludzi...  Może to on obudzi ich do życia albo... zaśnie na powrót o zdziwieniu swoim zapomniawszy, obojętnie na stacji metra stojąc i do życia uparcie się plecami odwracając...

P. S. 
A ja znowu od zasadniczego tematu Rożanki odbiegam, choć czy aby na pewno, pewności nie mam żadnej...

1 komentarz:

  1. życie to trochę taka podróż pociągiem.....są przystanki, różnej klasy wagony, a na końcu cel podróży....tak, czy siak....wysiadka....

    OdpowiedzUsuń