sobota, 1 lutego 2014

Rożanki prawda o życiu subiektywna...

     Jak wynika z poprzedniego posta, życie Rożanki do najłatwiejszych nie należy, jednak nie trzeba od razu w rozpacz czarną popadać, bo i jaśniejsze muśnięcia słoneczka się zdarzają i to dość często. Ot, choćby naprawiona przez męża mojego ulubionego (w biegu od roga do roga) szafka łazienkowa, która się pod naporem kremów róznorakich nocy jednej załamała, rumoru narobiwszy i domowników ze słodkich objęć Morfeusza wyrwawszy, czego mąż rzeczony do dziś zapomnieć mi nie może i przy każdej okazji czyn ten swój heroiczny na piedestały stawia i wdzięczności do końca dni swoich najpewniej żądać będzie. 
     Jednak nie o tym dziś miałam, lecz o życiu w ogóle i o niespodziankach, które każdego dnia niesie nam w nadmiarze, czego my często ani dostrzec, ani cenić właściwie nie umiemy. Odnieść się muszę w tym miejscu dość autokrytycznie (sama długo pozostawałam ślepa jak kura na codzienne uroki życia) do początków egzystencji naszej rożanej, która, co tu dużo mówić, nie podobała mi się absolutnie przede wszystkim ze względu na absencję męża w codzienności, radościach, trudach, tudzież syna naszego jedynego wychowaniu. Jednak dzisiaj, po latach z okładem dwudziestu prawda moje nieobiektywna pokazuje mi, że były to lata pozytywne i prowadzące do miejsca, w którym czas po prostu jest, nie mija, nie płynie, nie przemija, tylko dotyka mnie delikatnie i zostawia ślady, po których często do prawdy obiektywnej dochodzę i wówczas całe dobro, którego doświadczyłam dzięki wybraniu takiej właśnie, a nie innej drogi, staje mi przed oczami i widzę wyraźnie, że gdybym wybrała inaczej, nigdy nie doświadczyłabym wszystkich tych małych, codziennych cudów naszego wspólnego życia... Tak, na pewno nie doświadczyłabym cudu mojego życia Rożanki permanentnej, która dzisiaj potrafi podziękować również samej sobie za cierpliwość, wytrwałość, wiarę i poczucie humoru w sytuacjach, delikatnie rzecz ujmując, trudnych :-) 
     Dziś właśnie odczuwam ogromną chęć podziękowania, wyrażenia wdzięczności za wszystko, co miałam szczęście przeżyć przez wszystkie te lata, bo dzięki temu wiem, że jestem szczęściarą permanentną, czego i Państwu serdecznie życzę :-)

P. S. A słoneczko świeci, świeci, świeci ... ;-))))))))))

1 komentarz:

  1. świeci Aniu, świeci, ale by je docenić trzeba przejść przez mroki jesieni i zimy

    OdpowiedzUsuń