czwartek, 19 lutego 2015

"Rogi, rogi, rogi roztańczone!!! Kto je ma? Właśnie ja!!!! Achachachacha!!!


     Pani Irena Kwiatkowska na pewno nie darowałaby mi takiej profanacji tej ślicznej piosenki, ale wziąwszy pod uwagę Jej poczucie humoru, mogę mieć nadzieję, że patrzy na mnie z góry z pobłażliwością właściwą wielkości :-)))
     Dlaczego roztańczone? Bo widzę je już wszędzie w odróżnieniu od męża mego rożanego, któremu wciąż mało i mało i pędzi, i gna jak Polska długa i szeroka w poszukiwaniu tego skarbu. I dobrze, bo gdybyśmy mieli w gorączkowej tej malignie przebywać razem dłużej niż 10 minut, jedno z nas niechybnie w podróż by się wybrało, ale w zaświaty... A nuż i tam poroże nikomu niepotrzebne się wala po niebiańskich kątach i można by sposób jaki znaleźć na przeteleportowanie ich stamtąd tutaj ;-)
     Całkiem jednak poważniejąc w obliczu kryzysu sezonowego, który znowu zaskoczył był nas swoim nadejściem niespodziewanie wczesnym (pogada, ach, ta pogoda i jej wybryki...), stwierdzić należy, że faktycznie jelenie pogłupiały zupełnie i zrzucają swoje korony, kielichy i inne cuda gdzie się da, a fachowcy od tropienia zwierzyny dzień w dzień od świtu po lasach się uganiają, ażeby trofeum do domu przytargać i w oczy spóźnialskich i zasypialskich pokłuć niby od niechcenia i niby niechcący środkiem ulicy zdobycz targając.
     A ileż później przy okazji spotkań lada jakich przechwałek a opowieści o rozmiarach i wagach... Myślałby kto, że tury się po lasach polskich uganiają albo i bizony jakie, że to takie ogromne wszystko i ciężkie, że ani uwierzyć, ani pojąć... Jak, nie przymierzając, wędkarze, u których także samo węgorze anakondy przypominają, a szczupakom szczęki jak u rekinów rosną... Takie to baśnie i legendy krążyć teraz będą przy spotkaniach wieczornych i ucichną dopiero gdzieś w okolicach czerwca, gdy znów świat wróci na swoje miejsce, a jelenie na głowach będą nosić wieńce najnormalniejsze pod słońcem, no chyba, że o fermy hodowlane przypadkiem zahaczymy i poprzyglądamy się porożu pędzonemu paszą i antybiotykami albo i hormonami wzrostu... Co to się, panie, teraz na świecie wyprawia...  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz